Entuzjaści energetyki jądrowej od 1,5 roku powtarzają nieprawdziwe
informacje na temat katastrofy jądrowej w Fukushimie. Trudno nie odebrać
tych komentarzy jako próby stworzenia wrażenia, że w gruncie rzeczy w
Fukushimie nic się nie stało, że jest to wyjątkowe zdarzenie, które nie
ma prawa wydarzyć się w Polsce. Fakty są jednak inne od wizji, którą
starają się nam zaprezentować propagatorzy energetyki jądrowej:
Mit I: „Nie ma żadnego wypadku jądrowego w Japonii” – cytat z prof. Łukasza Turskiego (program „Gorący temat” TVP2 24.03.2011).
W Fukushimie miała miejsce katastrofa jądrowa zaklasyfikowana jako 7 w skali zdarzeń jądrowych, czyli najgroźniejsze zdarzenie z możliwych, tak samo jak Czarnobyl.
Wybuch uszkodził budynek elektrowni. Niedobór zasilania będący
następstwem trzęsienia ziemi i tsunami doprowadził w rezultacie do
stopienia rdzenia reaktora i uwolnienia paliwa jądrowego. Uszkodzenie to
powoduje, że doszło już do niezliczonej ilości emisji substancji
radioaktywnych ze zniszczonej elektrowni do powietrza i oceanu.
Mit II: "Awaria w elektrowni nastąpiła na skutek tsunami"
Piątego lipca 2012 r. japońska komisja parlamentarna badająca przyczynę katastrofy w Fukushimie opublikowała raport, w którym stwierdziła, że jest ona dziełem człowieka. To
operator elektrowni oraz agendy rządowe są odpowiedzialne za wieloletnie, rażące zaniedbania w kwestiach bezpieczeństwa. Operator
elektrowni – firma TEPCO od 2006 r. wiedziała o zagrożeniu wysoką falą tsunami, ale nic nie zrobiła w tej sprawie. Nie przygotowano elektrowni także na wypadek awarii zasilania.
Mit III: "W Fukushimie nikt nie zginął"
Już w lutym 2012 japońskie władze uznały, że co najmniej 572 zgony są wynikiem katastrofy jądrowej w Fukushimie.
Skutki
zdrowotne katastrof jądrowych ujawniają się przez wiele lat. Choć w chwili awarii nikt nie zginął, nie oznacza to, że katastrofa nie może pociągnąć za sobą tysiące, jeśli nie miliony ofiar.
Przykład Czarnobyla (co najmniej 1 mln ofiar) pokazuje, że skutki tego
typu zdarzeń rozciągają się co najmniej na dziesiątki lat powodując nowotwory, mutacje genetyczne i choroby narządów wewnętrznych u kolejnych pokoleń ludzi i zwierząt.
Mit IV: "Fukushima jest sprawą lokalną"
Profesor
Turski we wspomnianym już wywiadzie telewizyjnym z marca 2011
powiedział, że „nie ma żadnej radioaktywnej chmury nad Warszawą”. Nie
jest to prawda. Katastrofa jądrowa nigdy nie jest sprawą lokalną, a
skażenie nie ogranicza się do strefy zakazu wstępu. Skażenie rozprzestrzenia się po całym świecie.
Według badaczy z Instytutu Maksa Plancka średnio 8 proc. cezu-137 rozprzestrzenia się na obszarze 50 km wokół uszkodzonej elektrowni, około 50 proc. cząstek radioaktywnych osiada w promieniu 1 tys. km, a 25 proc. może rozprzestrzenić się powyżej 2 tys. km. Natomiast francuska
instytucja - Commission de Recherche et d'Information
Indépendantes sur la Radioactivité ostrzegała przed spożywaniem wody deszczowej i warzyw liściastych w związku z radioaktywnym opadem z Fukushimy nad Europą:
Z
kolei w portalu naukowym IOP SCIENCE opublikowano niedawno artykuł, w
którym opisano, jak radioaktywny Cez-137 z elektrowni Fukushima Daiichi będzie rozprzestrzeniał się po całym Pacyfiku.
Mit V: "Awaria w Fukushimie nie miała większego wpływu na gospodarkę Japonii"
Katastrofa ma olbrzymi wpływ na gospodarkę całej Japonii. Najbardziej druzgocące skutki ma dla prefektury Fukushima, której rolnictwo, rybołówstwo i turystyka praktycznie zamarły na skutek radioaktywnego skażenia plonów, owoców morza i plaż. Niektóre kraje, tak jak Korea Południowa, wprowadziły zakaz importu niektórych produktów z Japonii.
Olbrzymie
kwoty pochłania także wypłata odszkodowań dla ofiar katastrofy jak i
wsparcie dla osób ewakuowanych w jej wyniku. Były to na tyle potężne
sumy, że operator elektrowni – firma TEPCO – musiała zostać znacjonalizowana, co oznacza, że to w efekcie podatnicy ponoszą ciężar wypadku.
Mit VI: "Gospodarka Japonii nie poradzi sobie bez elektrowni jądrowych"
Jest
to obecne stanowisko rządu Japonii. Przed awarią energia jądrowa
stanowiła około 30% w strukturze energetycznej kraju. Warto przypomnieć,
że jeszcze w styczniu 2012 minister gospodarki Yukio Edano zapewniał, że kraj jest w stanie poradzić sobie w lato bez elektrowni jądrowych. Obiecywał, że żadna elektrownia nie zostanie
uruchomiona, jeśli będą istniały wątpliwości co do jej bezpieczeństwa.
Obietnica ta została złamana. Od dawna znane są także praktyki
firm energetycznych, które celowo obniżają moc w elektrowniach innego
typu, aby usprawiedliwić uruchomienie elektrowni jądrowych:
Mit VII: „Przecież w Polsce nie ma tsunami”
Argument
ten był bardzo popularny. Powtarzali go nawet przedstawiciele
najwyższych władz w Polsce. Nie wiadomo dlaczego według tych osób jedyną
potencjalną przyczyną awarii w elektrowni jądrowej miałoby być tsunami.
Niezależnie od bezpośrednich przyczyn wypadku (które mogą być różne), przyczyną awarii w elektrowni zawsze jest czynnik ludzki. Człowiek albo popełnia
błąd, albo dokonuje zaniedbań, albo nie przewidzi czegoś i sam nie zdaje
sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Na nieszczęście dla entuzjastów atomu okazało się także, że wbrew rozpowszechnianym przez nich informacjom, na Bałtyku także zdarzają się tsunami. Miały one parokrotnie miejsce w historii Polski: