Japońska agencja kontroli jądrowej zarządziła długoterminowe wyłączenie reaktora powielającego Monju po tym jak okazało się, że w obiekcie nie przestrzegano wymogów bezpieczeństwa nawet po katastrofie jądrowej w Fukushimie - pisze japoński dziennik "Asahi Shimbun".
Decyzja agencji praktycznie uniemożliwia przetwarzanie zużytego paliwa jądrowego w kraju.
fot: Nife, CC-BY-SA-3.0,2.5,2.0,1.0 |
Operator reaktora - Japońska Agencja Energii Atomowej - łamał swoje własne normy bezpieczeństwa. Od 2010 r. operator uniknął inspekcji ponad 10 000 części w systemie bezpieczeństwa i systemie alarmowym. Warunkiem wznowienia pracy ma być kompleksowy przegląd systemu zarządzania w obiekcie i sprzętu. Jak twierdzi operator nie zostanie to ukończone do wiosny 2014 roku.
Do tej pory Japonia wydała bilion jenów na program przetwarzania zużytego paliwa, choć reaktor przez cały czas stwarza problemy. Jego praca wielokrotnie była wstrzymywana między innymi z powodu wycieku sodu i fałszerstw, które w związku z tym miały miejsce.
Pod reaktorem może się także znajdować uskok tektoniczny. Jeśli zagrożenie sejsmiczne zostanie potwierdzone, to w świetle nowych regulacji bezpieczeństwa elektrowni jądrowych, reaktor będzie musiał zostać zlikwidowany.
Oprócz zalecanych zmian operator musi przygotować Monju na zagrożenia takie jak trzęsienia ziemi, tsunami i inne katastrofy, zgodnie z nowymi wytycznymi agencji.
Japan’s nuclear watchdog will indefinitely suspend the use of the Monju prototype fast-breeder reactor over the operator’s disregard for safety that continued even after the Fukushima nuclear crisis raised concerns across the nation.