UROJONA RZECZYWISTOŚĆ PROPAGATORÓW ATOMU

Czy istnieje świat, w którym skutki katastrofy atomowej można ograniczyć do paru rannych? Tak - w głowach części promotorów energetyki jądrowej w Polsce. W wypowiadanych przez siebie opiniach nie tylko ignorują zdrowy rozsądek, ale też wykazują się kompletną ignorancją w zakresie doniesień medialnych, by nie powiedzieć świadomym kłamstwem.

Przykładem tego jest wywiad, jaki udzielił Dariusz Marzec, szef Zespołu Doradztwa dla Sektora Energetycznego w firmie doradczej KPMG, portalowi wnp.pl. Pan Marzec daje do zrozumienia, że w gruncie rzeczy w Fukushimie nic się nie stało, a cały rozgłos wokół kwestii bezpieczeństwa elektrowni jądrowych nosi "znamiona histerii". Mowa tutaj o katastrofie jądrowej, która została zaklasyfikowana jako 7 w skali zdarzeń jądrowych - tak jak Czarnobyl, więc wypowiedź Pana Marca jest zdumiewająca. Ale jeszcze bardziej zdumiewające jest postępowanie portalu wnp.pl, który opatrzył wywiad tytułem: "Samochody groźniejsze od elektrowni jądrowych". Czyżby portalowi pretendującemu do miana najbardziej prestiżowej i fachowej strony o gospodarce udzieliła się zupełnie oderwana od rzeczywistości optyka prezentowana przez Pana Marca?

Mieszkańcy Fukushimy ewakuowani po katastrofie jądrowej do gimnazjum w mieście Koriyama

A czego można dowiedzieć się od pracownika KPMG?

- To co obserwujemy wokół bezpieczeństwa elektrowni jądrowych posiada znamiona histerii. Wypadek w elektrowni w Czernobylu był wynikiem błędu ludzkiego, awaria w elektrowni Fukushimie była skutkiem katastrofy naturalnej - mówi Pan Marzec 

Liczne media na całym świecie, a także w Polsce, informowały o tym, że awaria w Fukushimie nastąpiła na skutek błędu ludzkiego. Trzęsienie ziemi i tsunami były jedynie katalizatorem, a przyczyną tragedii były wieloletnie zaniedbania kwestii bezpieczeństwa przez operatora elektrowni. Czy Pan Marzec nie śledzi doniesień medialnych, czy celowo wprowadza czytelników w błąd? Tajemnicą pozostaje, dlaczego także portal wnp.pl nie sprostował tej fałszywej informacji.

Ale chyba najbardziej absurdalny fragment wywiadu to ten, w którym Pan Marzec ogranicza skutki awarii w Fukushimie do 4 rannych osób. Mówi: "że przy wydobyciu węgla na świecie co roku ginie kilkaset osób, po awarii w elektrowni jądrowej w Fukushimie pomocy medycznej udzielono 4 osobom, (żadna osoba nie była hospitalizowana z powodu napromieniowania) czyli mniej niż po wypadkach komunikacyjnych w Warszawie w ciągu jednego weekendu". 

Nie wiadomo, co skłoniło Pana Marca do takiej wypowiedzi, bo na pewno nie doniesienia medialne, ani powszechna wiedza na temat promieniowania. Katastrofa w Fukushimie przyczyniła się do śmierci setek osób, nie wspominając o setkach tysięcy ewakuowanych oraz o tych wszystkich firmach, które upadły na skutek wysokiego promieniowania (rolnictwo, rybołówstwo, turystyka ...)


Konkluzją artykułu jest opinia: "Różnica jest taka, że ryzyko wystąpienia uciążliwości związanych z awarią elektrowni atomowej jest bliskie zeru a w przypadku działalności energetyki konwencjonalnej występują cały czas przez dziesięciolecia". 

Skąd pewność, że ryzyko jest bliskie zeru? Tego nie wiadomo. Warto przypomnieć, że operatorzy elektrowni w Czarnobylu i firma TEPCO również mówili, że ryzyko jest bliskie zeru.