Japoński dziennik "Asahi Shimbun", który poinformował o nadużyciach, jakich dopuszczają się firmy oczyszczające osiedla w Fukushimie z radioaktywnych odpadów, opublikował materiał, z którego wynika, że lokalni mieszkańcy, a nawet pracownicy firm, masowo zgłaszali nieprawidłowości ministerstwu środowiska. Skargi nie były jednak rejestrowane. Informacje o nich nie docierały nawet do siedziby ministerstwa w Tokio.
Zgłaszający nadużycia, jak pisze gazeta, dzwonili do lokalnego przedstawicielstwa ministerstwa w prefekturze, którego zadaniem był nadzór nad pracami dekontaminacyjnymi i kontakt z mieszkańcami. Z ustaleń dziennika wynika, że biuro ministerstwa w Fukushimie nie tylko nie dokonywało rejestru skarg, ale też nie przeprowadzało szczegółowej kontroli firm po skargach ich własnych pracowników. Zbyt mało osób zostało przydzielonych do zajmowania się tym problemem, a ministerstwo w przeciwieństwie do innych ministerstw w Japonii nie zastosowało rejestru skarg.
Warto spróbować sobie wyobrazić, co działoby się w analogicznej sytuacji w Polsce.
Environment Ministry officials failed to act on a flood of complaints from residents in Fukushima Prefecture about companies carrying out shoddy decontamination work.
No effort was even made to record the number or contents of those complaints, in part because staffing shortages made such work difficult, and many of the companies involved were not instructed on how to improve their performance.